mamadzidka

niepłodność, ciąża, noworodek, dziecko, macierzyństwo

Tak samo i inaczej

Wydaje się,ze nasze życie z synem wciąż płynie tak samo – wolno i leniwie. Bo jesteśmy wciąż razem w domu, ja wciąż nie wróciłam do pracy i zdarza mi się walczyć z rutyną codzienności.

Ale tak w ogóle -to jest mi dobrze. Mam przy sobie swoje dziecko, jestem o nie spokojna i z radością patrzę, jak zmienia się i uczy się nowych rzeczy.

W przyszłości, jak wszystko dobrze pójdzie, czeka mnie kolejne wyzwanie… Po raz drugi, w kwietniu zostanę znów Mamą. Cieszę się ogromnie, trochę się boję…

Ale liczę a to, że będzie po prostu dobrze.

4 Komentarze »

O Synu słów kilka

Jak już pisałam niejednokrotnie, Synu zaskakuje mnie właściwie codziennie. Co jest pewne, ciekawy charakterek to on ma na pewno. Ostatnio wpadałam genialnie na myśl, że chłopak się denerwuje bo ja go po prostu nie zawsze rozumiem. Mówi generalnie w swoim dialekcie i bądź tu człowieku mądry…

Czuje się już całkowicie  „odsmoczkowana”. Bo Syn to już dawno się pożegnał z naszym „Dragonem” (tak został nazwany konspiracyjnie co by Syna nie denerwować). Stwierdziłam to, gdy przestałam całkowicie rozmyślać jakie to były piękne czasy gdy jeden ruch smoka koił prawie wszelkie histerie i pozostawiał matce kojącą ciszę…I z zaskoczeniem odkryłam też ostatnio zachomikowanego smoczka w szufladzie ze skarpetkami. Ukryłam go tam a wszelki wypadek i sama o tym zapomniałam. Znaczy, że nie było jeszcze mega histerii, minęło już chyba 2 miesiące i skarpetki są nie poukładane. Życie. Co nie znaczy, że Syn nie obserwuje kątem oka zasmoczkowanych dzidziusiów. I widzę ten błysk w oku: „jak by tu się do niego dostać?”

Dalszych sukcesów nocnikowych jak na razie brak. Syn nie sygnalizuje swych potrzeb (zwykle uśmiecha się radośnie już po) i, ostatnio, siada na tron tylko przy dobrej bajce. Wysokie wymagania, nie ma to tamto.

Dużo energii też ma. Dużo słoneczka tak na niego działa, czy co? Ja generalnie, często już nie mam siły a Synu…skacze w upale…W zasadzie od rana do wieczora, z przerwą na ładowanie baterii w czasie drzemki…

1 Komentarz »

Epizod z życia

Każdy z rodziców małych dzieci zna to wspaniałe uczucie gdy widzi jak pociecha powoli odpływa w sen. Zamykają się oczka, Synu  przytula się do podusi po półgodzinnym śpiewaniu kołysanek. Ja dziś wieczorem w tym momencie już poczułam wizję rychłego odpoczynku. Może nawet jakiś film sobie obejrzę, a co?

W tym samym momencie Syn usiadł, zwymiotował całą kolację, późniejsze mleko i dopitą na dokładkę wodę. Mokra piżamka, materac, pościel i podusia. Super. Ostatkiem sił zmieniłam wszystko. Z uśmiechem, co by Syna nie denerwować.

W klimacie nowej kolorystyki pościelowej Syn wyduldał grzecznie resztkę pozostałego mleka w butli i poszedł spać.Tak normalnie . I cóż. Po prostu nie można się nudzić. Moja krew.

4 Komentarze »

Wielka chwila (dla mnie)

nastąpiła wreszcie ta chwila. Ciężko uwierzyć, a jednak. Mogę się z tego śmiać, ale jeszcze niecałe 1,5 roku temu ciężko było mi uwierzyć, że będzie to kiedyś możliwe. A jednak.

Z dumą ogłaszam, że dziś waga wskazała moją przed ciążową wagę. To mało istotne, że prawie 18 m- cy po porodzie. Ale żeby nie było tak dobrze, to są pewne drobiazgi, co to mi pozostały po tym czasie … I trzymam kciuki, żeby nie okazało się, że to jednak waga szwankuje…

Dodaj komentarz »

17 m-cy i 1 dzień

Mój Syn. Moja duma. Absolutnie juz nie Mały Dzidziuś ale coraz bardziej świadome swoich celów i wyborów dziecko. Dziecko, które czasem z uporu i złości próbuję pozycją horyzontalną spowodować zmiany w decyzjach matki. A chodzi zwykle o drobnostki. Grzebanie w koszu na śmieci, eksploracja toalety, wchodzenie na stół, jedzenie piachu. Matka „samo zuo” nie pozwala na te przyjemności.

A mnie trochę dopada macierzyńska rutyna. Czasem nie wiem jaki jest dzień tygodnia. Dni są w miarę do siebie podobne, a jak wiadomo rutyna ma swe dobre i złe strony. Dobre – bo Syn doskonale się odnajduję w codzienności, gdzie ma jako tako wszystko poukładane. Złe – że po prostu czasami troszeczkę i delikatnie mnie to nudzi i nuży. No, ale cóż. Taka sytuacja.

Syn rośnie jak nie wiem co. Widać to oczywiście najbardziej po ubraniach. Dla mnie to on już zawsze chyba będzie tym maleństwie, w które się wpatrywałam zaraz po urodzeniu. Waży swoje, choć nie wiem ile teraz dokładnie. „Nocnikuje się” z mniejszymi i większymi sukcesami. Ciekawi mnie kiedy dojdziemy do „bezpieluchowego” etapu życia? Smoczek zwany „dragonem” został już porzucony ostatecznie. Nostalgia mi podpowiada, że rok temu wszystko było zupełnie inaczej, a za rok…Już jestem ciekawa.

1 Komentarz »

Dzień po dniu

Ciągle sobie obiecuję, że będę więcej pisać. Zabieram się do tego opornie, bo tak dużo chciałabym utrwalić i ciągle mi coś ucieka. Spędzam dużo czasu z Małym i nawet nie zauważyłam, kiedy on aż tak urósł. Mój mały, duży Synek.

Powtarzalność, rutyna, czas na słońcu, czas w piaskownicy…Pyszne truskawki i jedzona samodzielnie zupa kalafiorowa. Nasza piękna, czasem troszkę nudna, ale naprawdę wspaniała codzienność.

2 Komentarze »

(Nie) zwykły dzień.

Niby dzień jak co dzień. a jest zupełnie inaczej. To już mój drugi, a może właściwie już trzeci Dzień Mamy. Bo to właśnie w maju, 2 lata temu, dowiedziałam się, że pod moim sercem ktoś jeszcze zamieszkał.

Dziś nie dostałam nic materialnego. Za to kilka siarczystych buziaków, zostałam pogłaskana małą rączką i wyprzytulałam Syna na dobranoc. Chwilę wcześniej pogadaliśmy sobie, prawie jak co wieczór, w jego, sobie znanym języku. Ze skomplikowanego monologu wychwyciłam, oczywiście: „mama” i „zobac, zobac…(zobacz, zobacz)”. Nasze ostatnie hitowe słowo. Wszystko mama koniecznie musi zobaczyć.

Poza tym wszystko jak dawniej. Jesteśmy razem w domu. Z wyboru i braku innej opcji( typu  łatwo dostępna babcia). Na żłobek mama jest stanowczo jeszcze nie gotowa.

Idą nowe zęby. Aktualnie Syn ma już 12 plus 2 ledwo przebite górne trójki i wyrzynające się właśnie dolne trójki. Stwierdzam, że jak do tej pory trójki są stanowczo najgorsze.

A teraz najważniejsze: chciałabym życzyć wszystkim przyszłym mamom wciąż czekającym na macierzyństwo, żeby ich marzenie jak najszybciej się spełniło. Dla mnie, nie ma nic wspanialszego w życiu.

2 Komentarze »

Prawie dorosły Syn

Syn jest już dużym chłopakiem. Uświadamiam to sobie jak widzę jak śmiało przemieszcza się po domu w poszukiwaniu wszystkich potencjalnie zakazanych obiektów. Wczoraj byłam z nim na szczepieniu na odrę, świnkę i różyczkę. Dowiedziałam się dodatkowo, że waga Syna osiągnęła szalone 11 i pół kilo i ma 80 cm wzrostu. Oczywiście, myślałam, że waży więcej i wyższy też jest. Ale Matka jednak jest omylną istotą…

Z tej całej wizyty wyszłam ogólnie bardzo zadowolona, bo dowiedziałam się , że Syn jest gdzieś między 50 a 75 centylem i ogólnie symetrycznie idzie co jest najważniejsze. Ale…Zeby nie było, że tylko jest super to dostało mi się, za używanie smoczka. No, tak, bo Synu z nim zasypiał (do dzisiaj) i dostawał swego przyjaciela w sytuacjach kryzysu i histerii. Ja, wiem. To zwykłe wygodnictwo. ale czasem chwila mojego spokoju była mi potrzebna jak nie wiem co…Ale podjęłam matczyną decyzję i uśpiłam dziś Syna bez smoka. Nie powiem, że było łatwo. Ale i myślałam, że będzie dużo gorzej. Usypianie zajęło dokładnie 36 minut z zegarkiem w ręku. Przeważnie to było około 10 minut i pozamiatane. Synu był lekko wkurzony, zniesmaczony brakiem smoka i kombinował jakby się tu dobrze ułożyć. W końcu się udało…hurra, hurra, hurra! Wieczorem coś czuje – może być troszkę gorzej.

Kwiecień ogólnie to dla nas miesiąc medyczny. Mnie czekają zaległe wizyty u stomatologa i ginekologa. Syna oprócz powyższego szczepienia jeszcze kontrolna wizyta u ortopedy. W sumie to mnie zaskoczyło – bo nie wiedziałam, ze jest coś takiego jak kontrolna wizyta z okazji „chodzenia” dziecka.

1 Komentarz »

Idą nowe zęby…

Niby czas jest a jakby go nie było…Sprzątanie, gotowanie, opieka nad Małym Człowiekiem – normalne życie…

Mój Mały Syn przeżywa po raz kolejny w swym życiu fazę buntu, przywiązania bezgranicznego do rodzicielki i bycia nastawionym ogólnie „na nie”. Obwiniam prozaicznie zęby. Synu jest posiadaczem 3 nowych czwórek, wyrzyna się czwarta czwórka i kolejno idą trójki. Na razie ma więc zębów 11 i gryzienie idzie mu już całkiem sprawnie. A ja już czekam z utęsknieniem kiedy się to całe ząbkowanie już skończy.

Poza tym pogoda paskudna, od 2 dni praktycznie wiatr i ciągły deszcz uwięziły nas skutecznie w domu. A Synu spacery i plac zabaw kocha niezmiennie. Więc nudy a z nudów pomysły jak przeprowadzić lekką destrukcję w domu. Czasami mam wrażeni, że w kółko sprzątam, pakuję zmywarkę i rozpakowuję…

A wiosna była i się na razie zmyła. Jesień jest.

1 Komentarz »

Chodzenie, choroba i codzienność

Z tą codziennością to jest tak, że nie mogę jej w żaden sposób zatrzymać. Dopiero był styczeń, luty, teraz juz połowa marca. Dzień za dniem. Rano, pobudka urządzana przez Królewicza, byle do drzemki, spacer, wieczór, kurtyna.

W międzyczasie normalne obowiązki, zabawa z Małym i czasem trochę relaksu. Niby jestem w domu i nie pracuję ale czasem mam wrażenie, że całkiem zapracowana jestem.

A z tym chodzeniem to jest tak, że na te pierwsze supersamodzielne kroczki to się troszkę naczekaliśmy. Mały co już pobił rekord w późnym raczkowaniu (10 m-cy) stwierdził, że ta forma ruchu jednak była super i że dodatkowo chodzenie przy podporach mu jak najbardziej pasowało. Ale stuknęło 13 i pół miesiąca i chodzi. I jestem dumna jak nie wiem co : )

a z chorobami to jest tak, że po 2 miesiącach ostatnich względnego spokoju, Małego dopadła jakaś infekcja (na szczęście bez gorączki). Najgorszy możliwy kaszel w czasie snu, trochę kataru i biegunka. Po zaordynowaniu paru leków jest juz duza poprawa. A Syn stał się miłośnikiem słodkiego jak ulepek syropu malinowego. Wie co dobre : ) Poza tym, przez tą chorobą schudło mu się co nieco bo drastycznie odmawiał posiłków. Po 2 łyżki tego, 3 kęsy tamtego i za nic nie dawał się przekonać . Na szczęście, normalny apetyt juz powoli wraca a dziś z radością wyrwaliśmy się poszaleć na plac zabaw. Nie ma co.

Super jest to nasze wspólne życie. Oby tak było zawsze.

2 Komentarze »